Kuchnia dominikańska
Pisać o dominikańskiej kuchni to jak opisywać jeden z fundamentalnych elementów tożsamości narodowej Dominikańczyków – jest wzruszenie, głód narasta, a palce trzęsą się na klawiaturze. Dla wielu Polaków jedzenie to konieczność, potrzeba fizjologiczna i źródło energii. Dla Dominikańczyków zaś to celebracja na najwyższym poziomie. Jedzą oni dużo, wolno, syto i w towarzystwie, upajając się tą chwilą na 100 procent. Pytanie: co musi się pojawić na talerzu, żeby wpadli w ten zachwyt? Na stole może się znaleźć sushi, małże w winie i inne ekskluzywne, pięknie podane dania, ale prawdziwy Dominikańczyk i tak zawsze wybierze… ryż, fasolę i mięso!
Kuchnia dominikańska oparta jest w większości na ryżu. Na Dominikanie mówi się, że obiad bez ryżu to nie obiad, stąd, aby nuda nie zaglądnęła do brzucha, przyrządza się go na wiele sposobów.
Dominikańską wersją polskiego schabowego z kapustą jest „bandera dominicana” (dominikańska flaga). Już sama nazwa mówi nam jak ważnym tematem jest na Dominikanie posiłek. Pierwszym ze składowych „bandery” jest oczywiście ryż ugotowany sam – nie używa się tam woreczków, co sprawia, że ryż jest bardziej suchy. Uwierzcie, że tak ugotowany ryż ma zupełnie inny smak i aromat, do tego najczęściej przywiera on do dna i lekko się przypala. Ta część ryżu ma na Dominikanie nawet swoje własne określenie – concón, a z tego względu, że jest ona ubóstwiana przez Dominikańczyków. Jak powiedział Raymond Pozo, jeden z najbardziej znanych dominikańskich kabareciarzy, do rozwodu między kobietą a mężczyzną dochodzi dopiero, kiedy kobieta wyrzuci concón zamiast dać go mężczyźnie do zjedzenia. W dominikańskiej „banderze” znajdziemy też duszone mięso i fasolę.
Kolejną potrawą na bazie ryżu jest „moro”. Są różne rodzaje, np: moro de habichuelas rojas (z czerwoną fasolą), de habichuelas negras (z czarną fasolą) lub de guandules (z groszkiem), także w wersji z mleczkiem kokosowym. W zależości od wyboru, ryż nabiera smak i aromat fasoli lub groszku. W przypadku moro, mięso przygotowywane i podawane jest osobno. Bardzo podobną potrawą jest „locrio”, z tą różnicą, że mięso lub salami czy dorsz gotowane są wraz z ryżem i fasolą lub groszkiem.
„Asopao” natomiast to rosół z kurczaka albo innego mięsa, czy też z krewetek. W tym daniu ryż gotowany jest w rosole, a jego konsystencja, w przeciwienstwie do „locrio”, jest płynna.
Dominikańska dieta nie istniałaby również bez „víveres”, niestety bardzo trudno dostępnych w Polsce. ”Víveres” caribeños (w Hiszpani określenie to oznacza wszystkie produkty spożywcze) to na Dominikanie i w innych krajach karaibskich warzywa posiadające skrobia i węglowodany, czyli m.in. wszystkie warzywa bulwiaste, które służą jako dopełnienie posiłku, czyli np. yuca (maniok), bataty (słodkie ziemniaki), platany (duży banan warzywny), guineo verde/guineito (zielony, mały banan), ñame, auyama/calabaza (dynia), yautía. Ważnym daniem, w którym pojawiają się „víveres” jest „sancocho” – to prawdziwa potrawa „na wypasie”, zupa, w której znajdziesz wszystko: przeróżne rodzaje mięs, „víveres”, warzywa i przyprawy. Jeśli chcesz wyrazić Dominikańczykowi wdzięczność lub inne pozytywne uczucia, zrób mu sancocho – z pewnością zrozumie intencję.
Jak na całym świecie, tak i na Dominikanie ludzie bardzo często sięgają po fastfood. Co w takim razie Dominikańczycy jedzą na ulicy? Najbardziej popularnym fastfood’em (comida rápida) jest „pica pollo”. Na Dominikanie w przyrządzaniu pica pollo mają monopol… Chińczycy. Pica pollo to kurczak w stylu KFC, podawany zawsze z “fritos” (tostones, smażone platany). Jedno jest pewne: budek z „pica pollo” nie musisz szukać, one znajdą Ciebie… Drugi fast food to „yaroa”. Jest to danie, które składa się z paru warstw: pierwsza to frytki lub fritos, druga – sosy (ketchup, majonez, sos serowy), następnie kładzie się ser, mięso mielone lub z kurczaka (lub mix), znów sosy, znów ser… Przy ym daniu możesz być pewny, że osiągniesz tak uwielbiany przez Dominikańczyków stan „hartura” (przejedzenia).
Kolejny dominikański fast food to empanada – dominikański pieróg. W środku znajdziemy np: mięso mielone, kurczaka, warzywa czy jajko. Zbliżone do „empanady” jest „yaniqueque”. Różnią się od siebie tylko rodzajem ciasta, które, w przypadku „empanady” wydaje się grubsze, bardziej “zbite”, robione często z mąki kukurydzianej. Na plażach natomiast króluje tzw. CD – samo ciasto, bez farszu i znacznie większe niż yaniqueque czy empanada.
Na dominikańskiej ulicy napotkamy również miejsca, gdzie zjemy „fritura” – smażone mięso, mięso i… mięso. Wybieramy rodzaj i część mięsa (a wybór jest wielki!) i dobieramy do tego platany, yuca lub guineito – dla Dominikańczyków to idealna opcja o 5:00 po udanej imprezie. W Santo Domingo prym wśród budek z „friturą” wiądą te z Villa Mella.
A co Dominikańczycy jedzą na śniadanie i kolacje? Pewnie wyobrażacie sobie śniadanie złożone z owoców i świeżo wyciskanych soków. Niestety błędem i mitem jest mówienie, że, z powodu tropicalnego klimatu, Dominikańczycy jedzą mało i lekko. Zwyczajne śniadanie czy kolacja, podobnie jak obiad, są bardzo obfite i praktycznie nie do zjedzenia dla przeciętnego Polaka. Z rana na stole pojawia się najczęściej „mangú” – wielka góra purée z platanów, a na jej szczycie podsmażana cebulka, jajecznica lub duszone/smażone salami. Oprócz „mangú” rano i wieczorem zjemy „fritos con salami” – smażone platany z salsami, „yaniqueque” lub gotowane ”víveres” najczęściej „yuca” lub „guineitos”.
Na koniec dominikańskie słodkości. Flagowym deserem na Dominikanie jest „habichuelas con dulce”, czyli słodka fasola. Choć nazwa tego dania jest zaskakująca, nie zrażajcie się. W Polsce fasola kojarzy się z daniami obiadowymi i zapewne nie wyobrażacie sobie zjeść jej na słodko, ale jeśli kiedyś będziecie mieli okazję, warto spróbować tego specjału, z którym wiąże się piękna tradycja dzielenia się tym daniem w okresie wielkanocnym z rodziną, przyjaciółmi i sąsiadami.
Inne typowo karaibskie desery to np. „dulce de coco” – tarta masa kokosowa z dodatkiem mleka, cynamonu i ekstraktu z wanilii lub „palito de coco” – przypomina lizak; nadzienie kokosowe w masie cukrowej na patyczku.
Wstyd się przyznać, ale pisząc ten tekst pośliniliśmy całą klawiaturę. Sprawdźcie czy i Wam nie przydarzyło się to samo… Dość tych tortur! Kończymy i natychmiast idziemy coś zjeść. Smacznego!
Capicúa 25 – blog o Dominikanie